PIRAMIDY
*
Piramidy. Starczy, że wypowiem to słowo, a już wszyscy rozdziawiają gęby, w Waszych oczach pojawia się ten dziwny błysk, który pojawiłby się gdybyście zobaczyli kosmitę, albo tę … no …tę …nago i myślicie: Erich von Däniken!!!
Jasne! To oczywiste! Przecież piramidy zbudowali kosmici!
Oczywiście, że tak!
Któż by inny?
Przecież oni pojawiali się na Ziemi nieustannie! Dla ludzkości przerwy między ich wizytami wynosiły kilka tysięcy, no, czasami nawet kilkaset lat, a dla nich były to tylko regularne loty turystyczne w celu zmiany turnusów co ich dwa tygodnie.
Jak dla naszych na Hurghadzie. Leżą rodacy pijani, wkurzają ich pijani Rosjanie i bezczelni, chamscy i trzeźwi do wieczora Niemcy, nie wspominając o pijanych non stop pieprzonych Rudych Anglikach. S
Szwedki za to są ok. Bardzo nawet, ale nie o to teraz chodzi.
No to leżą rodacy leżą, a nad nimi, na niebieskim nieboskłonie, leci samolot za samolotem podchodząc do lądowania na pobliskim lotnisku, skręciwszy jakieś dwadzieścia minut wcześniej, w okolicach piramid, by obrać właściwy kurs. Bez tych piramid nie trafili by do Hurghady!!!
O tym jesteście przekonani! Piramidy to kosmiczne znaki drogowe!
Tymczasem … .
Parę tysięcy lat wcześniej, no może tak z dyszkę tysięcy, pewien kosmita imieniem Ziggur – dowódca statku kosmicznego, wylądował nim w dorzeczu Tygrysu I Eufratu, wysiadł, rozejrzał się i powiedział: ale zajebiste miejsce na budowę kompleksu wypoczynkowego! Sztos! I wydał załodze rozkaz: zbudować mi tu zaraz piramidę, najlepiej kilka, albo kilka po kilka, no tak, żeby ich było kilka! Jego zastępca uśmiechnął się dziwnie słysząc ten rozkaz, ale gdy dotarły do niego słowa dowódcy: jak Cię zaraz strzelę w ten rudy łeb to zaraz się tobie odechce śmiać!- to faktycznie mu przeszło i karnie odpowiedział: Tak jest! Kilka po kilka by ich było kilka!
No! – odpowiedział dowódca Ziggur i poszedł gdzieś w stronę Eufratu lub Tygrysu, kto go tam wie gdzie by się wysikać. W końcu lecieli prawie pół swego kosmicznego dnia nim tu wylądowali, więc miał do tego prawo. Rudy zastępca zwołał resztę załogi i wydal rozkaz: zbudować mi tu kilka po kilka tak by było kilka piramid! Lasery w ruch, pola siłowe w ruch, w ruch wszystko to co idzie w ruch i ruchy!!! Ja was nauczę roboty wy, wy, wy, łyse gnoje!!! – zakończył groźnie.
– Jak widać szefowie dzisiejszych korporacji to potomkowie dawnych kosmitów – rudych.
Nie minęło kilkadziesiąt kosmicznych minut i piramidy były gotowe. Dym laserów opadł, zrobiła się cisza. Pola siłowe zostały wyłączone, co było w ruchu zostało zatrzymane.
Ziggur wrócił z sikania – co zajęło u trochę czasu – spojrzał na te kilka piramid i powiedział: no!
A jego Rudy zastępca zapytał: jak je nazwiemy szefie? Ziggur spojrzał na Rudego tak, że mu się odechciało wszystkiego. Jak się n a z y w a m ?– zapytał przeciągle, a Rudy natychmiast odpowiedział: Ziggur!!! No to jak nazwiesz m o j e p i r a m i d y w c z a s o w o -w y p o c z y n k o w e ? – pytał dalej przeciągle Szef.
Ziggur….Ziggur…Ziggur ….Wiem !!! Krzyknął Rudy i wyrzucił to z siebie: Zigguraty!!!
No! – odpowiedział szef i podrapał się po tyłku przez kosmiczny skafander. Kosmitom tak się spodobało dorzecze Tygrysu i Eufratu, że latali tam na te swoje kosmiczne urlopy nieustannie.
Miejscowa ludność mentalnie, intelektualnie prezentowała sobą poziom od Kosmitów przybywających w ich strony w celach wypoczynkowych całkowicie odmienny. No ….parę cech wspólnych mieli. Też chodzili na stronę siku i drapali się po tyłku gdy coś udało im się coś zrobić porządnie i zgodnie z oczekiwaniami. Nie mieli co prawda kosmicznych skafandrów, ale to przecież nie miało w tym przypadku większego znaczenia. Chodzi o sposób wyrażania emocji. Miejscowym spodobały się bardzo Zigguraty. Najpierw obchodzili je kilkadziesiąt lat bojąc się do nich zbliżyć. Samych Kosmitów nie widzieli, gdyż ci chodź byli na miejscu to jednak mieli włączoną opcję „no look” by hordy dzieciaków nie biegały za nimi i nie wolały: panie kosmita pan da na chwilę hełm, no da, puszkę po napoju da pan; abo będą nieustannie pytać – dlaczego ma pan takie wielkie oczy? A pani kosmitka dlaczego ma pani takie wielkie … . Prościej było włączyć guzik „no look” na skafandrze i mieć te pierdoły związane z koegzystencją z głowy. Zdarzyły się dwa przypadki, że ktoś przez zapomnienie nie włączył opcji „no look” i pojawił się problem. Najpierw pewna Kosmitka o imieniu bodajże- Szmina czy Pudryna – mało w tej chwili istotne, pokazała się miejscowym w chwili gdy postanowiła się poopalać. Zdjęła skafander i zapomniała włączyć opcję „no look” na wirtualnym parawanie. No i się zaczęło! Gdy miejscowi ją zobaczyli to oszaleli. Na szczęście trwało to tylko kilka sekund. Strach pomyśleć co byłoby , gdyby trwało to w nieskończoność, albo przez godzinkę i na przykład w tym czasie wpadłby do niej z wizytą by się rzem poopalać Rudy. Te kilka sekund sprawiło, że miejscowi nie mogli już patrzeć na swoje miejscowe, tylko łazili po gliniankach, wydobywali glinę i lepili lalki na podobieństwo Pudryny czy też Szminy – kto by to pamiętał jak ona miała na imię. Lepili, wypalali na słońcu, którego było w okolicy od cholery, cmokali z zadowolenia, przewracali gałami, oblizywali się, całowali te lale i co jakiś czas chowali się z nimi w krzakach nad brzegami Eufratu czy też Tygrysu.
W drugim przypadku winnym zamieszania był Rudy. Obudził się i jak to on przez pół dnia łaził nieprzytomny nie bardo wiedząc co się z nim i wokół niego dzieje. Oczywiście nie włączył opcji „no look” i gdy natknęła się na niego grupa miejscowych kobiet, które szły nad rzekę prać miejscowe ciuchy, a on stał nagi szykując się do skoku w wody rzeki, stało się! Najpierw, kosze z brudnymi miejscowymi ciuchami wypadły im z rąk, a potem nie wiadomo dlaczego wszystkie odzienia same z nich spadły. Gdyby je spytać dlaczego odpowiedziałyby , że nie wiedzą, ale to bez znaczenia, gdyż nic by nie odpowiedziały. Nie miały na to czasu. Zajęły się Rudym. Oglądały go, ochały i achały, dotykały, cmokały z zachwytem, oczy wychodziły im z orbit choć nie były kosmitkami. Wyrywały go sobie nieustannie, szarpały nim i tak dalej. Nie wiadomo jak długo to trwało, ale wiadomo, że za długo. Kosmiczny wartownik dostrzegł co się dzieje i włączył zdalnie Rudemu opcję „no look”. Miejscowe kobiety przez jakiś czas nawet nie dostrzegły, że między nimi nie ma już Rudego. Przez jakiś czas nadal tarzały się na plaży nad Eufratem czy też Tygrysem same. To zresztą bez znaczenia. Tak czy siak jakiś czas potem sporo małych rudych ganiało wesoło po Mezopotamii dając początek rozsiewania genów Rudego, które do dzisiaj tkwią i w znacznym stopniu wypełniając osobowości szefów rożnych korporacji. Strażnik o wszystkim zameldował szefowi. Ten zawołał Rudego do siebie … . Pomińmy szczegóły spotkania. Co było to było. Faktem jest, że Rudy od tego czasu dostał zakaz wychodzenia ze statku. Czasami widziano jak tęsknie patrzy w stronę plaży nad rzeką, ma wzrok dziki i ręce mu się dziwnie trzęsą.
Zresztą i bez tego zdarzenia Rudy czuł się dziwnie na tej planecie. Czasami odnosił wrażenie, że jest z nią jakoś dziwnie emocjonalnie związany, że nie jest mu ona obca. Mało tego! Zdarzało mu się także, że nachodziła go zupełnie bez powodu myśl czy też raczej dziwny niepokój, który kazał mu wątpić czy, aby na pewno jest stuprocentowym Kosmitą.
Zostawmy jednak Rudego!
Tymczasem bowiem, miejscowe kobiety ulepiły sobie pomnik na jego podobieństwo z mokrego rzecznego piasku okraszając go tu i ówdzie sporymi kamieniami i co jakiś czas chodziły doń by sobie powzdychać i potęsknić – jak to kobiety. Jednak pewnego razu zobaczyli to ich faceci i żywot pomnika szybko się skończył. By sytuacja się nie powtórzyła wytłumaczyli swoim kobietom, że więcej mają tego nie robić i zrobili to nie wypuszczając swoich lalek Puderek-Szminerek z jedynej wolnej ręki.
Niestety te dwa przypadki niezamierzonego kontaktu Kosmitów z miejscową ludnością źle na nią wpłynęły. Od tego bowiem czasu miejscowe niezbyt mogły patrzeć na miejscowych, a miejscowi w ogóle nie mogli patrzeć na miejscowe.
Miły setki lat za setkami lat i w końcu miejscowi odważyli się wejść do Zigguratów. Pewnie każde z nich miało swój powód by przełamać strach i wewnętrzny opór. Możemy się tylko domyśleć, że miejscowe szukały tam niejakiego Rudego, a którym opowiadały z pokolenia na pokolenie wszystkie prapraprababki. Miejscowi natomiast szukali tam swego ideału kobiety, który spadł i onegdaj z nieba, a o którym opowiadali z dziwnym drżeniem rąk wszyscy prapraprapradziadkowie.
Po jakimś czasie Kosmici postanowili wnieść się z Mezopotamii. Przyczyna takiej, a nie innej ich decyzji była prozaiczna.
Komary.
Małe upierdliwe bzyczące wypierdki, które na miejscowych nie robiły najmniejszego wrażenia. Z Kosmitami było jednak inaczej. Jedno użądlenie małego upierdliwego komara sprawiało im bowiem ból straszny, gdyż to co mieli takie duże robiło się jeszcze większe, a to już było nie do wytrzymania.
Pewnego razu Ziggur chcąc się uwolnić od komara uderzył się bardzo boleśnie i to przebrało wszelką miarę.
Mam tego dosyć! – zakomunikował wszystkim i polecił uruchomić kosmiczne silniki kosmicznego statku. Lecimy szukać nowego miejsca oświadczył i dodał, że w nowym miejscu będzie: sucho, ciepło a nawet gorąco, zero rzek, żadnych komarów i od cholery piasku. Jedna wielka plaża – dodał na zakończenie.
I wystartowali. I polecieli.
Miejscowi nawet tego nie zauważyli, a ich kolejne odchodzące pokolenia, zabrały ze sobą w niebyt pytanie o dziwne – bo tak nagłe pojawienie się Zigguratów. Następne natomiast przyjmowały je za coś normalnego. Podobnie zresztą jak fascynację miejscowych pań opowiadaniami, których głównym bohaterem był dziwny człowiek, o włosach koloru płomieni i ponoć takim samym temperamencie. Rudy Olbrzym – tak go nazywały. Panowie też mieli też swoje fascynacje. Każdy z nich miał swoją lalę. I choć trudno im było wymówić jej imię Pudera-Szminera czy jakoś tak, to jednak uwielbiali je bezgranicznie.
I jedno jest w tym wszystkim pewne. Piramidy Mezopotamii mają tyle wspólnego z oznaczeniem miejsca lądowania dla kosmicznych statków co depresja z górami.
Już sobie to wyobrażam! Leci statek Ziggura, za sterami on sam, z tyłu jego pierwszy oficer – Rudy i obaj mówią: kurde jak nie zobaczymy piramid to nie będziemy wiedzieli gdzie wylądować! Trafić na tę planetę z innych galaktyk to pryszcz, ale gdzie tutaj ostatnio parkowaliśmy???
Jane! A nad nimi statek Avengersów w którym Peter Quill ze słuchawkami na uszach słucha muzy i zwija się ze śmiechy mówiąc do Drzewa: nie mogą trafić w to miejsce co ostatnio! No ale jaja!!!
Ziggur lecąc swoim statkiem kosmicznym z Mezopotamii na zachód, a właściwie taki lekko północny zachód, spojrzał w dół i w pewnym momencie powiedział do Rudego: spójrz w dół Rudy, te dwa morza powinny być połączone ładniej by to pod nami wyglądało … ile tu piasku, jak tu płasko, jak słonecznie, fajnie! Lądujemy!!!
I wylądowali.
Przekażmy sobie uśmiech